Strona główna » Przedszkolaki

Przedszkolaki

przez dar_wro

Naczelny pewnego poczytnego czasopisma napisał do mnie. ŁAŁ! ŁAŁ!
Cóż tam boli Marcina. Nie uwierzycie, ale wraca sprawa wizerunku. To już staje się powoli temat dyżurny. Marcin pisze tak: ?Chciałem ci podrzucić temat na FLex – prawo do wizerunku. Chodzi mi generalnie o fotografów kłusujących w szkołach i przedszkolach. Robią bez zgody zdjęcia moim dzieciom i później jeszcze chcą ode mnie za to pieniędzy. Czy jest na nich jakiś sposób? Czy mogę wymagać od szkoły która opiekuje się moim dzieckiem w czasie zajęć, że nie chcę by ktokolwiek fotografował moje dziecko i wykorzystywał jego wizerunek w celach komercyjnych??

Problem niewydumany, jak najbardziej rzeczywisty i irytujący większość rodziców.
Nie ma zakazu robienia ludziom zdjęć i każdy uważny czytelnik F-LEXa zna to, jak amen w pacierzu. Jest jednak jedno ale. Czym innym jest zakaz robienia zdjęć, a czym innym wpuszczenie na teren szkoły prywatnego fotografa. To jest sytuacja podobna, jak ze sklepem, kościołem. Jeżeli przegoni nas ochroniarz lub kościelny, to nie możemy robić zdjęć w ogóle. Jak nie przegoni, to możemy robić zdjęcia i fotografować również ludzi. Inna kwestia, czy takie zdjęcia będzie można w jakikolwiek sposób wykorzystać, w świetle wymaganej zgody na rozpowszechnianie wizerunku. Niestety wiedza nauczycieli na temat prawa, a już ochrony wizerunku jest znikoma. Ale idzie ku lepszemu, wierzcie mi 🙂 .

Zacznijmy od tego, że szkoła, przedszkole, uczelnia, nie mogą samodzielnie decydować o rozpowszechnianiu wizerunku ucznia, przedszkolaka, czy studenta. Wizerunek, jak pamiętacie z pewnością, jest zaliczany do dóbr osobistych, którymi może dysponować tylko dana osoba. Jest jeden wyjątek w tym zakresie i dotyczy on małoletniego. W jego imieniu zgody na rozpowszechnianie wizerunku udzielają opiekunowie prawni. To samo zastrzeżenie dotyczy pracodawcy. On też nie może w imieniu pracownika ?dysponować jego wizerunkiem?. Tak więc szkoła nie może m.in. publikować wizerunku ucznia na swojej stronie internetowej (wspominałem, że idzie ku lepszemu; w szkołach moich dzieci już zbiera się od rodziców takie zgody), nie może wizerunku tego zamieszczać na swoich tablicach ogłoszeniowych. Nie może również zaprosić pana redaktora z gazety, który później ustawi ładnie dzieci i cyknie sobie fotkę potrzebną do zilustrowania tekstu. Właśnie mi żona przypomniała, że kilka lat temu miała miejsce taka sytuacja w przedszkolu młodszej córki. Oczywiście nikt się nie buntował, bo wszyscy byli dumni, że zdjęcie dziecka było zamieszczone w największym dzienniku regionalnym Dolnego Śląska. Prawda jednak jest taka, że wydawca gazety publikując takie zdjęcie naruszył prawo do wizerunku każdego z dzieciaków. Oczywiście nikt tego nie skarżył, ale fakt jest faktem.

?Problem Marcina? jest o tyle ciekawy, bo dotyka również kwestii ochrony wizerunku na zdjęciach grupowych. Mówimy o takim pozowanym zdjęciu grupowym, gdzie wpada Pan Fotograf ustawia dzieci i cyka 5 ujęć na sprzedaż, a potem namawia rodziców do kupna odbitek. Z pewnością nie zachodzi żaden z przypadków, gdy mamy do czynienia z ustawową zgodą na rozpowszechnianie wizerunku ( art. 81 ust. 2. Ustawy). Zasadnicze pytanie – czy sprzedaż odbitek należy uznać za publiczne rozpowszechnianie? Jeżeli uznać, że nie jest to rozpowszechnianie, to sobie Marcin może tupać nogami, ile mu się żywnie podoba. Przyjęcie odmiennego stanowiska (czyli że jest jednak rozpowszechnianiem) uprawnia do postawienia tezy o naruszeniu prawa do wizerunku dzieciaka. Rozważania na temat rozpowszechniania znajdziecie w „Clou sprawy”. Osobiście, nie popierając działań fotografów ?szkolno-przedszkolnych?, jednak uważam, że samo wydrukowanie i sprzedaż rodzicom zdjęć nie stanowi naruszenia prawa do wizerunku innych dzieci. Dlaczego? Bo nie zachodzi przesłanka publicznego udostępniania wizerunku. No chyba, że zrobi się to tak, jak pewnego razu zdarzyło się w mojej parafii. Pan Fotograf w godzinę po mszy pierwszokomunijnej wywiesił wszystkie zdjęcia na płocie okalającym kościół (od strony ulicy). W taki sposób rodzice mieli sobie wybrać zdjęcia, jakie będą chcieli kupić. W tym opisanym przypadku uważam, ze doszło do naruszenia prawa do wizerunku, bo zdjęcia były publicznie udostępnione, każdy przechodzień miał możliwość się z nimi zapoznać.
Marcin pisze o ?wykorzystaniu wizerunku jego dziecka do celów komercyjnych?. Sądzę, że jest to trochę przesadzone. Inni rodzice kupują zdjęcie nie ze względu na to, że Marcinowa latorośl widnieje na nim, ale że to ich pociechy są na tej fotografii. Brutalne, ale prawdziwe. Kiedy nastąpi złamanie praw, kiedy rodzic lub latorośl zeskanuje takie zdjęcie i np. powiesi na jakimś portalu społecznościowym. Abstrahując od tego, że mogą naruszać autorskie prawa majątkowe fotografa, to z pewnością doprowadzają do rozpowszechniania wizerunku dziecka Marcina, czym naruszają normę prawną przewidzianą w art.81 ust.1 Ustawy, zakazującą rozpowszechniania wizerunku bez zgody.

Co do samego wejścia fotografa do szkoły, przedszkola. W tym zakresie decyzję podejmuje dyrektor placówki, który z przyzwoitości powinien to skonsultować z rodzicami. Szkoła w godzinach nauczania jest odpowiedzialna za dziecko, więc śmiało Marcinie możesz o to poprosić, ba nawet zażądać. Ale paragrafu na to nie znajduję.

You may also like

5 komentarzy

Piotr 1 grudnia 2011 - 19:19

„uważam, że samo wydrukowanie i sprzedaż rodzicom zdjęć nie stanowi naruszenia prawa do wizerunku innych dzieci. Dlaczego? Bo nie zachodzi przesłanka publicznego udostępniania wizerunku.”

Ciekawe. Czyli mogę każdemu zrobić zdjęcie i później je sprzedawać, byle pojedynczo i na sztuki?

„Inni rodzice kupują zdjęcie nie ze względu na to, że Marcinowa latorośl widnieje na nim, ale że to ich pociechy są na tej fotografii.”

Nie. Tak kupują zdjęcia indywidualne. Jak kupują zdjęcie grupowe, to właśnie dlatego, że są na nim wszyscy koledzy i koleżanki z grupy, w tym marcinowe również.

Powtórz
ka_tula 1 grudnia 2011 - 19:19

Trochę inne okoliczności ale podobne zdarzenie. Leżę na porodówce ze świeżo urodzoną córa. Surowe restrykcje jeżeli chodzi o odwiedziny (tylko dwie osoby itd – wiesz pewnie jak to jest) i nagle wpada baba i błyska dziecku sąsiadki po oczach i mówi, że to do lokalnej gazety. Potem podchodzi do mnie, a ja z daleka krzyczę żeby się wynosiła (a potrafię ;P) a ona taka zdziwiona: „nie chce Pani? przecież to w gazecie będzie!”.

Powtórz
Krzysz Tof 6 grudnia 2011 - 21:03

A tak odwracając sytuację 😉
Modeling jest zawodem . Modele mają płacone za swoją pracę . Dziecko ( często bez zgody i wiedzy rodzica ) zostało „zmuszone” do pozowania . Czy mogę zażądać od fotografa pieniędzy za to pozowanie ? 😉

Powtórz
dar_wro 6 grudnia 2011 - 23:09

Można spróbować „pohandlować” zgodą na rozpowszechniwszy wizerunku.
A jeżeli rozpowszechnił bez zgody, to dyskutować o odszkodowaniu i zadośćuczynieniu 🙂

Powtórz

Zostaw komentarz

error: Uwaga: Treść jest chroniona !!